wczoraj wieczorem poszedłem na imprezę halloweenową taką, gdzie muzyka jest za głośna, kostiumy rywalizują z Heidi Klum, a wszyscy udają, że nie zauważają, jak często ludzie znikają do łazienki czasami sami. czasami w parach. znikały na trzydzieści sekund, może minutę. potem wracali z powrotem. oczy szerokie, policzki zarumienione, śmiejąc się, jakby właśnie zobaczyli boga. zapytałem jednego faceta, jak może tyle robić i nadal funkcjonować. uśmiechnął się i powiedział: „wszyscy to robią.” więc poszedłem za nim. otworzyłem drzwi. a tam, ku mojemu zaskoczeniu, zamiast talerza pokrytego liniami proszku był pojedynczy świecący telefon, drżący w czyjejś dłoni. na ekranie: @Kalshi nie brali narkotyków. handlowali przyszłością wszystkiego i nagle wszystko stało się jasne.